Muszę się Wam przyznać, ze kilka razy już, w moim życiu trafiłam na srebro koloidalne (Argentum colloidale ), ale brakowało mi absolutnie przekonania do czegoś co jest płynne, bezbarwne i przypomina zwykłą wodę. Kojarzyło mi się to chyba najbardziej z homeopatia, rozcieńczone do maksimum i cudowne na wszystko. Dzisiaj nawet o homeopatii wiem sporo i odnoszę się do niej z wielkim szacunkiem, a przede wszystkim do arniki.
Przejdźmy jednak do srebra koloidalnego, które zniknęło kilka lat temu z naszych aptek za sprawą Unii Europejskiej. Koncerny farmaceutyczne w obawie, że ludzie zbyt dużo zażywać będą srebra koloidalnego i tym samym doprowadzi to do utraty milionów zysków ze sprzedaży antybiotyków.
Przyznaje, ze może nie tak z samej przekory, ale z powodu bólu gardła i braku innego środka pod ręką, zaczęłam korzystać ze srebra. Oczywiście bardzo sceptycznie podchodząc do sprawy, popsikałam wieczorem obolałe gardło i owinęłam szalikiem (miałam już 38 stopni C).
Jak się pewnie domyślacie, wszystko przeszło mi jak za sprawą czarodziejskiej różdżki.
Oczywiście pomyślałam, ze to szalik i ciepła kąpiel dokonały cudu. Później zaczęłam szukać i czytać wszelkie informacje na temat srebra koloidalnego i używać go przy wielu dolegliwościach. Okazało się , ze pomogło mi również dobrze przy bólu ucha, zapaleniu spojówek, ukąszeniu owadów, problemów skórnych, zapaleniu górnych dróg oddechowych, zapaleniu zatok i chyba nie jestem w stanie zliczyć w ilu jeszcze przypadkach.
W książkach i w internecie można przeczytać sporo negatywnych opinii na temat srebra koloidalnego, ale tych pozytywnych oczywiście jest dużo więcej.
I tak czytamy np, ze niszczy wszystkie bakterie, że powoduje zatrucie tzw srebrzycę.
Tylko z tego co ja wiem, to jest to jedynie szaro-niebieskawe zabarwienie skóry, a inne skutki uboczne są nieznane. W dawnych czasach w pałacach i zamkach możni używali srebrnej zastawy, pili ze srebrnych kielichów i jedli srebrnymi sztućcami. Było to powodem, ze czasami ich cera stawała się szarobłękitna i stąd mówiło się o błękitnej krwi rodów królewskich.
Od prawie 15 lat srebro koloidalne służy mi do użytku zewnętrznego i wewnętrznego i przyznaje, ze używam go dość często.
No, ale ja jakoś jeszcze niebieska nie jestem.
Na jednej ze stron internetowych znalazłam lekarza Wojciecha Gziut , który to napisał „aby doszło do srebrzycy, należałoby zażywać codziennie co najmniej 30 g srebra koloidalnego przez pół roku.
Jest on naturalnym antybiotykiem, który niszczy ponad 600 szczepów bakterii i oczywiście niszczy tylko tzw „złe” bakterie pomijając te dobrej.
Ma działanie
przeciwbakteryjne,
przeciwwirusowe,
grzybobójcze.
Firmy, które zajmują się sprzedażną srebra koloidalnego twierdzą iż nie powoduje żadnych efektów ubocznych natomiast wspomaga leczenie:
anginy,
przeziębień,
kataru i kaszlu,
grypy,
pleśniawek,
opryszczki,
grzybicy,
łuszczycy,
poparzeniach,
trądziku,
zapaleniu zatok,
stanach zapalnych oczu
zapaleniu górnych i dolnych dróg oddechowych ,
oraz wielu innych infekcji bakteryjnych i wirusowych.
Srebro koloidalne było znane od dawien dawna na całym świecie, oczywiście dużo wcześniej przed antybiotykami, które to zwalczają tylko niektóre bakterie i nie radzą sobie absolutnie z żadnymi wirusami.
Nie jestem naukowcem, ekspertem ani lekarzem, ale muszę przyznać, ze słucham uważnie mojego organizmu i dlatego właśnie, srebro koloidalne jest zawsze w mojej domowej apteczce .
Korzystam z jego dobrodziejstw nie tylko ja, ale moja rodzina, rośliny i zwierzątka.
Na koniec jeszcze dodam, ze wiem że wiele osób ma generator i elektrody srebra w domu, które pozwalają na domową produkcje tego preparatu.
Ja jednak jestem za profesjonalną produkcją w warunkach laboratoryjnych.